Szwecja,
Göteborg
Już
dwa tygodnie pracy za mną. Cóż, wakacje to to nie są. Codzienne
wstawanie przed 6, raz nawet przed 5, bo musieliśmy zacząć
wcześniej. Kończymy około 16. Po ewentualnych zakupach niewiele czasu zostaje w domu, a
jeszcze obiad, prysznic i 22-23 spać. I energii brakuje. Jak mam
już dość, to sobie przypominam mądry aforyzm zasłyszany po
ciężkim dniu od jednego z kompanów i jest lepiej - „KURWACHUJ!”.
Trochę
o towarzyszach niedoli. Króluje tutaj muzyka discopolo. Najlepiej
wchodzi o 6:30, w aucie do pracy. Filmy owszem krążą, ale tylko w
opcji z lektorem. Pić się pije raczej z umiarem. To się nie tyczy
innych Polaków mieszkających w moim domku (nie są z naszej firmy).
U nich się pije ile jest, 10 l które przywiozłem już prawie
zniknęło. Patologia.
Hit
tych wakacji: http://www.youtube.com/watch?v=3E632MAmAto
Nie
do końca odnajduję się w dżungli prętów, drutów i dźwigów na
budowie. Udało mi się w 3 miejscach rozedrzeć spodnie, ręce i
nogi podrapane, kilka par rękawiczek, metrówa, 2 razy musiałem
lecieć i zmieniać radio, bo mi coś padało, zrzuciłem też młotek
2 piętra w dół. Potykam się zdecydowanie za często, a otoczenie
nie jest zbyt przyjemne. Nie wziąłem jeszcze ani razu aparatu na
budowę, więc będę się posiłkował internetem. Pręty
zbrojeniowe kładzie się ze sporym zapasem, więc te z poprzedniej
„części” podłogi wystawały na tą na której akurat
pracowaliśmy, a żeby przy kładzeniu kolejnych nie przeszkadzały –
odgina się je do góry. Wygląda to mniej więcej tak.
Zdarza
mi się popełniać dość głupie i teoretycznie tragiczne w
skutkach błędy. Np tutaj sobie przejdę pod transportem wiezionym
koparko-widłakiem, tu źle zapnę tonę stali idącą dużym
dźwigiem przez całą budowę, potykam się w miejscach gdzie nie
powinienem i wiele innych małych bzdetów. Mocno się stresowałem
tym zrzuconym młotkiem – ale ponoć już gorsze rzeczy tutaj
spadały.
Poza
tym próbowałem dwa razy w ciągu tygodnia życia na dwa etaty –
po budowie od razu jechałem do miasta na bańki, niestety pogoda nie
pozwalała działać. Weekend za to nieźle, trochę grosza na życie
wpadło. I nie tylko zresztą grosza – ktoś mi wrzucił płaską
baterię, dzięki!
Upiekłem
już 3 chleby. Na śniadania jem owsiankę z owocami. Nie trudno się
domyślić, że jako jedyny stronię od mięsa I RYB, więc chyba
potraficie sobie wyobrazić niektóre komentarze pod moim adresem. A,
jeszcze jedno – oczywiście woła się tu na mnie „młody”.
W
zeszłym tygodniu większość dni pracowałem w innych rejonach
budowy niż Helmowy Jar, więc się nie nudziłem – praktycznie
codziennie coś innego, sprzątanie, układanie, rozbieranie czegoś,
zakładanie czegoś, skrobanie, bla bla bla. Ale 23 sierpnia pojawiło
się „hallo!
zbrojarz, jesteś tam? „ na Facebooku
To Raz Dwa i chyba zostało usłyszane w Szwecji – wróciłem do
prętów. Plecy bolą, nadgarstki umierają, znów wraca stres, a
każdy krok może być ostatnim.
Chyba
na razie to tyle. Dni płyną szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz