wtorek, 26 marca 2013

NEVER STOP DREAMING

Wpis z życia codziennego.

Po 2 miesiącach z rzężącą lodówką (lodówkę tutaj każdy ma w swoim pokoju, dlatego kiedy wydaje za dużo dźwięków staje się problemem), nastała zmiana. WIELKA zmiana. Ogólnie wyglądało to tak że problem został zgłoszony już na początku tego semestru, w związku z czym tak raz na 3 tygodnie przychodził pan, zaglądał, i stwierdzał, że jest głośna, po czym dodawał nazwę jakiegoś losowego elementu lodówki, jako diagnozę. Do hałasu już się przyzwyczailiśmy, ale że problem cały czas widniał na mojej liście zdań do zrobienia, w końcu, wczoraj, poszedł do pani boss akademika, na co ona zapytała czy chcę nową, czy zamienić z jakiś innym, pustym pokojem. Nieśmiało powiedziałem, że nowa jest spoko.
I tak dziś rano obudziło nas pukanie do drzwi panów monterów lodówki...lodówy. Ponad metrowy kolos wjechał do naszego pokoju, to 2x więcej niż rozmiar naszego poprzedniego, problematycznego, współlokatora.. Fajerwerki, powitania, przytulanie, wsadzanie głowy do środka...wszystko to trwało kilka minut, a potem zapanowała tak wyczekiwana cisza.
Koniec.

Poza tym z nowości to już są wszystkie zdj. do posta "bezky", a do tego coś się naprawiło i zdjęcia można otwierać środkowym myszki w nowej karcie albo klikać w zdj. i potem wstecz ( powinno wrócić do miejsca w którym jest owe zdj. a nie na początek bloga)

piątek, 22 marca 2013

Erasmus info

W związku z wieloma prośbami od wiernych czytelników piszę posta ze wszelkimi praktycznymi informacjami o pobycie na erasmusie. Erasmusie w Czechach. Głównie to chyba o forsę ma tu chodzić.

Hajsu co miecha UAM rzuca 360e. To generalnie sporo porównując do stawek pozostałych tutejszych  erasmusów z innych krajów (nie rozmawiam z nimi za wiele ale ile mają w portfelu to oczywiście wiem). Ogólnie dużo, bo Czechu to stosunkowo tani kraj a max stawka na UAM-ie to chyba 500e, gdzie kraje jak Norwgia, Finlandia, Belgia są pewnie ze 2x droższe.

A i taki przelicznik na szybko to:
6kc = 1zł
100kc = 17zł

Wydatki stałe:

Akademik
 ( pokój 2-osobowy) = jakoś 2650kc/m (100e)

Komunikacja miejska
( miasto małe, jak w I sem. mieszkałem w centrum to nie korzystałem z tego wynalazku, teraz mieszkam na krańcu miasta ( 10min tramwajem do centrum) więc mam sieciówkę) = 150kc/m (25zł)

Żarcie:
 jest tu błogosławiona instytucja zwana "Menza" i dam się żywię, otwarte od Pon. do Pt. więc z garami kombinować muszę tylko w weekendu, ale i tego da się na upartego uniknąć. Do tego na śniadanie klasycznie płatki

Śniadanie: płatki i mleko - nieco drożej niż u nas
Obiad: średnio 35kc ( od 28-45kc) i jest to poracja git
Reszta: czasem zjem drugi obiad bo Menza otwarta do 20. Jak nie to owoce, batony, rohliki, pomazanka, jugurt, parówki. Generalnie tego typu produkty wychodzą nieco drożej jak w polsce, no dajmy na to 10-15%. Ogólnie też od kiedy tu przyjechałem niektóre produkty znacząco poszły w górę. (Horalky kiedyś dało się dostać za 6kc, a teraz 7,90 to promocja!)
Ile z tego wychodzi na miesiąc, nie mam pojęcia. Kupuję tyle ile trzeba, trzymając się jednak przy tym intynktu dusigrosza.
A no i jeszcze:
Pivo: tu warto sobie przeliczać na złotówki bo mordka się cieszy, w sklepie od 6kc(1zł!) w promocji do 12kc ( mocne, 5% czeskie pivo). Oczywiście górna granica jest otwarta ale jakoś mój wzrok tam nie błądzi. Zauważyliśmy takie niebezpieczne zjawisko, że przyzwyczajeni do korun nie przeliczamy ceny piva na złotówki i tak stoi się przed tymi półkami, nie ma żadnej promocji, trzeba kupić pivo za 10kc i smutek na moment okrywa duszę dusigrosza. Potem rozum uruchamia kalkulator i uśmiech wraca na twarz.
Jedzenie na mieście, moje doświadczenie: bułka z cebulą (kebab) 55kc, parek w rohliku ( teply-pes) 12kc - królestwo. Jak masz dwie wolne ręce kup 2 ( obserwacja czechów).
Pivo w hospode stoi 30kc ( 5zł) .

Potem dochodzą wydatki bonusowe, które po zakwaterowaniu zjadają najwięcej hajsu w moim przypadku to są:
rowery, běžky (no mają tutaj ze Zastavarny z używanym sprzętem wszelakiej maści, więc warto skorzystać).
wyjazdy wyjazdy wyjazdy ( pociągi dość drogie, autobusy Student Agency często okazują się tańszą, szybszą, wygodniejszą alternatywą - ogólnie to zaraz po menzie moja ulubiona instytucja)
ściana wspinaczkowa ( jak u nas)
...
Podobno imprezy zjadają masę pieniędzy, ja tam nie wiem, jednak wydatki wielu erasmusów obracają się wokół barmańskiej lady (co za zwrot! dajcie mi tą nagrodę poliszynela czy coś) . Ja z oszczędności i kilku innych powodów zrezygnowałem z tej formy wydawania pieniędzy.

To wszystko co napisałem niewiele wnosi, szczególnie dla kogoś kto nie ma zamiaru jechać do Czech. Takie ogólne podsumowanie moich wydatków to w pierwszym semestrze wyszło tak pod 400e na miesiąc, czyli trochę ponad limit, ale tak jak pisałem, nieszczególnie szczypałem się z oszczędzaniem. Odbiłem sobie wracając na miesiąc do polski między semestrami (nie płaciłem za akademik), bo tutaj był czas egazminów. Ogólnie za te 360kc da się tutaj przeżyć nawet bez większych wyrzeczeń.

Dopisy:
-pralka 40kc za pranie, trochę sporo, ale po dokupieniu kilku skarpet i gaci można raz po raz to przeboleć
- Na początku było sporo wydatków związanych z zadomowieniem się, garnki, talerze, taka sytuacja.
Od jednego z wiernych czytelników padło pytanie "co Cię zaskoczyło, powiedz mi". Najbardziej zaskoczyło mnie dofinansowanie jakie otrzymujemy tu na miejscu z niezrozumiałych dla mnie powodów. Nazywa się Housing subsidy - wszytkie erasmaki dostają jakoś 700kc ( ponad 100zł) za miesiąc wsparcia do opłacania zakwaterowania. Co ciekawe, zero przy tym formalności, załatwiania, ogarniania jak to zazwyczaj bywa kiedy chce się dostać pieniądze. Należy w połowie semestru powiedzieć   koordynatorce "jestem, będę do ...data...." i na podstawie tego słowa zostaje przygotowana gotówka którą należy odebrać przed wyjazdem.







środa, 20 marca 2013

Běžky

Jednym z punktów planu na sezon zimowy 2012/2013 były biegówki.
Podpunkty vypadaly víceméně tak:
- kupić biegówki w czechach, bo tu dużo używanego sprzętu, ogólnie dużo biegówek
- śmigać w styczniu bo wolny a zima

Poszło bez niespodzianek, w styczniu nikt na oczy biegówek nie widział, przyszedł luty, powrót do Czech pojawiło się słońce i wiosenna atmosfera. Trochę porozglądałem się za tymi biegówkami , ale wyglądało to tak że większość wyprzedane bo koniec sezonu, a to co zostało to wcale nie tani, bo jeszcze nie koniec sezonu.
W końcu jednak zebraliśmy się( ja z Agatą w Czechach, a Jachu z innymi w Polsce) i w połowie lutego rozpoczęliśmy sezon. Na wypożyczonych biegówkach (wypożyczalnie w Olo, 200kc/set/dzień), pojechaliśmy na Svatý Kopeček. (górka w okolicach Olomouca, dojazd komunikacją miejską, na kopecku jest zoo i kościół (konkretnie to bazylika mniejsza)). Tam zaczynają się szlaki turystyczne, żadne przygotowane trasy, ale ludzi tam trochę jeździ więc jakieś ślady były. 



Agata - pierwsze kroki, park w Olo



Celem wycieczki okazała się taka oto hospoda, w środku głównie běžkaże.

No a po powrocie zasłużony posiłek w menzie
Tak w skrócie wyglądał początek sezonu, następna była wycieczka z Honzą (doktorat z wydziału). Dzień przed wyjazdem zaplanowałem wycieczką po sklepach sportowych i bazarach-zastavarna ( używany sprzęt wszelkiego zastosowania). Miejsc tego typu w okolicach jest sporo, ale na rowerze w jeden dzień powinienem wszystkie obskoczyć. No taaak, tylko że ostatecznie wycieczkę rozpocząłem w okolicach godziny 17. W każdym razie odwiedziłem jedną Zastavarnę, tam czekał na mnie běžkarsky set marzeń w cenie 1500kc ( 250zł). Narty, wiązania, buty, kije, tylko wziąć i śmigać. A do tego co niektóre elementy w cenionym na mieście stylu Vintage.
I pojechaliśmy do narciarskiego kurortu Ramzova ( niecałe 2h od Olo, bilet w dwie strony 100kc z haczykiem). Pogoda jak na zdjęciach:


To jest spoko


Tak to właśnie było


A tak to wygląda w Czechach jak w weekend przypasi pogoda

Następna odsłona sezonu do powrót do Razovej ale już bez czeskich kamaradów. Pogoda już nie marzenie, ale "tak to nevadi" 

Tak to wygląda w Czechach o 8 rano w sobotę, jak pogoda jest taka se.

Znany i lubiany "Leśny Bar". Chcesz kiełbę, bierzesz kiełbę, płacisz do stojącej skrzynki.


Viking sos



Jaś 30sek po powrocie.
Sezon trwa dalej. Mimo, że już zanosiło się na wiosnę do Olo nadciągnął obfity opad śniegu. Jeden dzień padało i padało, a od następnego zaczęło topnieć. Czasu nie było dużo więc od razu wziąłem biegówki i udałem się na spacer "za blokiem" po okolicznych polach. Kiedy wracałem już miejscami śmigałem po przebijających spod śniegu grudach ziemi. 

Elementy tarczy antyrakietowej


Na zdobytym szczycie, ze schroniskiem w tle.



Następnego dnia już tak się rozpogodziło że po raz kolejny w tym roku rozpoczęliśmy sezon rowerowy (każdy u siebie). Jako, że nawet po zsumowaniu naszego kilometrażu nie otrzymamy 50km, można by pominąć to wydarzenie, ale było serio przyjemnie, a wcale nie lekko. 




Ten rower to dygresja. Wracając do biegówek to sezon zaczął się późno, ale z impetem. Za 10h wsiadamy w pociąg, ponownie Jeseniky ale inny zakątek i ruszamy gdzieś tam po coś tam. W każdym razie będą z nami biegówki, śpiwory, łopaty, treki, palniki, Agata i Krzyś, więc możliwości mamy sporo. Tak to uvidime.

W każdym już mogę z czystym sumieniem odhaczyć punkt "bezky", wspomnianego na początku posta, planu.

niedziela, 17 marca 2013

Kącik muzyczny - I

Zaczynam nowy regularny cykl na naszym blogu (buhaha regularny, jasne). 
Piosenki o ukrytym podtekście górskim, wspinaczkowym.  Od dość dawna mamy wyostrzony słuch na tego typu wersy, więc trochę się tego uzbierało, pytanie czy sobie wszystkie pamiętamy. O całej sprawie przypomniałem sobie oglądając filmiki chłopaków z projektu Nanga dream, więc raz po raz wrzucę też piosenki które pojawiły się u nich.

Na początek Voo Voo, w piosence o jakże wspinaczkowym tytule "Puszcza", piosenka praktycznie cała poświęcona jest wspinowi:


Puszczę, gdy będę wiedział jak puścić
Fantazji wodze tak by górę trafił szlag.
[...]

Od rana brak mi tchu, rzuca mnie to tam to tu

I tracę głowę by wierzyć w to, że lubię żyć.
Myślałem, że to łatwo, że to proste i wszystko wiem.
Nieważne, że się gmatwa- ma się udać i uda się.